
„Przed sierpniem był lipiec” – ten pozornie prosty tytuł wystawy na placu Litewskim brzmi jak hasło z podręcznika historii. Ale to nie sucha data z kalendarza. To przypomnienie, że zanim Gdańsk stał się symbolem Solidarności, to właśnie Lublin pierwszy stanął do pokojowego buntu. I to Lublin – dziś po raz 45. – oddaje hołd tamtym dniom.

Wystawa na placu Litewskim. zabytkowy autobus i pokaz multimedialny na placu Czechowicza oraz spotkanie ze świadkami historii - tak Lubllin upamiętnia wydarzenia z lipca 1980 roku, które rozpoczęły falę strajków w Polsce i Europie, a także spowodowały zmiany w funkcjonowaniu państwa.
– Mam szczerą nadzieję, że najmłodsi mieszkańcy zatrzymają się przy tej wystawie, zapoznają się z tą historią i po raz kolejny poczują dumę z naszego miasta. To tu wszystko się zaczęło – mówiła Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, zastępczyni prezydenta Lublina ds. Kultury, Sportu i Partycypacji.
Ale to nie tylko wystawa. O 17:00 zaplanowano Misterium Duch Solidarności – trzy opowieści, a wieczorem (godz. 20.30) – widowiskową instalację audiowizualną Restrike na placu Czechowicza.
Wśród gości – postacie nieprzypadkowe: Ewa Kulik-Bielińska, Andrzej Sokołowski i Bogdan Borusewicz. Ten ostatni mówił o Lublinie z osobistym sentymentem: – To moje miasto. Tu przyjeżdżałem na kursy, tu studiowałem. Zawsze było studenckie, ale kiedyś smutne. Dziś wracam do miasta pełnego pamięci – przyznał były marszałek Senatu. I dodał z przekąsem, ale szczerze: – Ten tytuł wystawy? Dobry. Ale ja bym powiedział jeszcze inaczej: przed Gdańskiem był Lublin.
To właśnie lubelski strajk pokazał nowy model oporu – bez przemocy, ale z determinacją. Pracownicy nie opuścili zakładów, zorganizowali komitety postojowe. Zamiast buntu – dialog. Zamiast konfrontacji – negocjacje. I pierwszy raz – jak przypomniał Sokołowski – przedstawiciele władzy przyjechali do strajkujących, by rozmawiać.
Na placu Czechowicza mieszkańcy mogą wsiąść do tzw. „autobusu historii”, gdzie znajdą publikacje i ulotki związane z 1980 rokiem.
– Chcemy, żeby mieszkańcy, także ci najmłodsi, mogli dotknąć tej historii i zrozumieć, jak wielką rolę odegrał Lublin – mówią organizatorzy.
Na godzinę 17 w sali czarnej Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN zaplanowano spotkanie z uczetnikami lipcowych wydarzeń - Bogdanem Borusewiczem, Ewą Kulik-Bielińską i Andrzejem Sokołowskim. Wstęp wolny.
Miasto, które się zatrzymało
W lipcu 1980 roku stanęło ponad 150 zakładów pracy w regionie, w samym Lublinie – ponad 90. Ale nie była to rewolucja z transparentami. To był protest cichy, uporządkowany i niesłychanie nowoczesny – robotnicy zostali w zakładach i czekali na rozmowę, nie na represje. To w tamtych czasach nawe nie nazywało się protestem - uczestnicy mówili o tym postój. Działania w Lublinie pokazały innym zakładom pracy, jaką drogę mają obrać.
– To właśnie w Lublinie władza po raz pierwszy usiadła do stołu z robotnikami. I to w zakładzie pracy – nie na sali sądowej – przypomina Andrzej Sokołowski, świadek wydarzeń. – Zostaliśmy. To było kluczowe. Daliśmy przykład innym.
Fala protestów, która przeszła do historii jako Lubelski Lipiec 1980, rozpoczęła się 8 lipca w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL Świdnik. Iskrą zapalną była podwyżka cen w zakładowej stołówce – dlatego później mawiano, że „wszystko zaczęło się od kotleta”. Robotnicy przychodzili do pracy, ale odmawiali wykonywania obowiązków. Po czterech dniach podpisano porozumienie, na mocy którego załoga otrzymała m.in. podwyżki i zapewnienie poprawy zaopatrzenia w Świdniku. Co istotne – władze zadeklarowały, że nie będą wyciągać konsekwencji wobec protestujących. Było to pierwsze tego typu porozumienie między robotnikami a komunistyczną władzą w PRL.
Strajk w Świdniku uruchomił lawinę protestów w całym regionie. Jednym z kluczowych momentów było wstrzymanie pracy przez kolejarzy – 16 lipca w lubelskiej lokomotywowni rozpoczął się protest, który wkrótce sparaliżował cały węzeł kolejowy. Ruch pociągów przez Lublin został zablokowany na dwa dni. Składy pasażerskie kończyły kursy pod miastem, a podróżnych dowożono komunikacją zastępczą.
Łącznie protesty objęły około 150 zakładów pracy na Lubelszczyźnie, w tym ponad 90 w samym Lublinie. Strajkowało około 40 tysięcy osób. Poza żądaniami podwyżek i poprawy warunków pracy, domagano się także m.in. ukarania winnych nadużyć i marnotrawstwa, ograniczenia biurokracji, wolnej prasy oraz demokratycznych wyborów do władz związków zawodowych.
Lubelski Lipiec trwał ponad dwa tygodnie – zakończył się 25 lipca. Chociaż wygasł bez rozlewu krwi, to jego znaczenie było ogromne. Doświadczenia z Lublina zostały wykorzystane już kilka tygodni później podczas strajków na Wybrzeżu, które doprowadziły do podpisania Porozumień Sierpniowych i narodzin „Solidarności”.
